To było dziecko, które znałam bardzo krótko - dziewczynka była malutką siostrą przyjaciela mojego syna. Patrzyłam na radość z tego, że Nowy Człowiek ma się pojawić na świecie, a potem na niesamowitą walkę, która stoczyła o jej życie jej mama i zawsze zastanawiałam się, czy mi starczyłoby na to siły. Zawsze odpowiadałam sobie, że ja nie dałabym rady. Nie potrafiłabym.
Historia Elizabeth jest prywatną sprawą jej niesamowitych rodziców i wspaniałego brata. Nie mam prawa, żeby o tym mówić. Ale dzisiaj kiedy sąsiadka przyniosła mi tę najgorszą z wiadomości - że Eli nie ma już wśród nas - po raz pierwszy od bardzo, bardzo dawna rozpłakałam się jak bóbr. Moje prywatne łzy wyschły już dawno temu - wiele miesięcy płakałam po śmierci Ojca mojego synka, potem na mojego Ojca już ich zabrakło, ale wiem, że On to doskonale rozumie. Dzisiaj po raz pierwszy zapłakałam. Śmierć tego malutkiego, tak ciężko walczącego o życie Człowieka była dla mnie przebudzeniem. Coś się przez budowaną od lat skorupę przedarło.
Asiu - jesteśmy z Tobą. Wszyscy.
Anka
Komentarze