Jakiś czas temu dostałam materiały dotyczące dewastacji brzegu Nidzkiego - początkowo nie wierzyłam własnym oczom, więc czujnie pojechałam na miejsce. Opadła mi szczęka - to, co zobaczyłam, to jakiś horror - zerwana skarpa, wycięty starodrzew, tony gruzu wysypane gdzie popadnie. Wygląda to jak po wybuchu bomby.
Sprawa jest o tyle ciekawa, ze w rozwalanie działki, należącej do osoby prywatnej, zamieszane sa lokalne władze. W ten sposób właściciel - w cywilu brat obecnego burmistrza Rucianego - pozostaje bezkarny.
O wszystkim napisałam we wstępniaku do dzisiejszego wydania Obserwatora, obok puściłam zdjęcia. Sami zobaczcie, jak to wygląda.
Z dużym tekstem na ten temat poczekam do poniedziałku - brat właściciela kandyduje, osoba, która sprawie nadała bieg jest jego kontrkandydatem. Niech opadną wyborcze emocje i wtedy zaczniemy robić wokół tego szum. Dla mnie to, co się stało nad Nidzkim to zwykły skandal.